Jest coś co nie daje mi spokoju, co doprowadza do tego, że marznę na przysłowiowym drzewie w środku nocy wpatrując się w majaczące cienie i czarne plamy. Kto tego nie spróbował pewnie mnie nie zrozumie. Znajdą się tu pewnie i tacy którzy bez zastanowienia będą pluć mi w twarz wyzywając od morderców napawając się radością z dobrze wykonanej pracy „EKOLOGA”. Jestem gotowy i na to. W zasadzie to nawet na to liczę i nie jest to spowodowane jakąś dewiacją a chęcią przedstawienia swoich racji i podjęcia dialogu.

Ci, którzy spodziewają się tutaj tylko krwawych relacji z polowań pewnie się zaskoczą bo mam zamiar pisać i pokazywać to co w łowiectwie najcenniejsze:
Tradycje, gwarę, muzykę, kynologię łowiecką, sokolnictwo, gospodarkę łowiecką. Na temat polowania pewnie też coś będzie.
I to pewnie tyle tytułem wstępu. Czas pokaże jak się to wszystko rozwinie...


wtorek, 5 sierpnia 2014

Myśliwi a ekonomia

Od paru dni tłucze mi cię po głowie „Łańcuch troficzny”. No wiecie materia w postaci minerałów transportowana jest do roślin, te zjadają zwierzęta roślinożerne, które zjadają drapieżniki a te po dokonaniu żywota rozkładane są przez drobnoustroje i minerały wracają z powrotem do ziemi. W ten sposób kółko się zamyka. Wiadomo opis ten jest bardzo spłycony, ale nie o to chodzi. To nie lekcja biologii więc nie będę się jakoś mocno zagłębiał w ten temat. Po co więc o tym w ogóle piszę? A no właśnie przez to, że na tym przykładzie chcę pokazać „Łowiecki ekonomiczny łańcuch troficzny”. W łańcuchu tym znajdują się zwierzęta myśliwi i rolnicy. Rolnik to taka roślinka, która inwestuje w uprawy. Zwierzyna jest roślinożercą i powoduje straty ekonomiczne u rolników. Myśliwy  zaś to taki drapieżnik który eliminując cześć zwierzyny oddaje rolnikowi co ten stracił. Każdy wie, że ekonomia rządzi światem i w ten sposób można opisać każdą dziedzinę życia.  Jak to dokładnie wygląda?  Ci którzy myślą, że można na tym zarobić czy nawet się dorobić niech czytają dokładnie, a jeśli nie uwierzą zapraszam na staż i niech „dorobią” się na łowiectwie.
 Myśliwy żeby mógł uprawiać swoje hobby musi być członkiem koła łowieckiego (nie zawsze ale o tym w innym temacie). W ciągu roku ponosi on koszty finansowe. Mianowicie płaci on składkę za przynależność do PZŁ oraz składkę do koła. Oprócz tego sporo kosztują dojazdy do łowiska i to nie tylko te związane z samym polowaniem ale te związane z dokarmianiem, inwentaryzacją  czy budową urządzeń łowieckich czy uprawianiem pól. Nawet po upolowaniu zwierzęcia pojawiają się kłopotliwe obowiązki związane z patroszeniem i odwiezieniem zwierzęcia na skup. Często wiąże się to z wynajęciem ciągnika czy przyczepy bo jeleń czy duży dzik to często nie lada kłopot. To są koszty myśliwego. Ten jest tylko jedną z wielu komórek jakie składają się na koło łowieckie. W takim razie jakie koszty ma koło łowieckie. Pierwszym podstawowym kosztem jest opłata za dzierżawiony od państwa teren łowiecki. Ten jest stały i do przełknięcia.  Nie chodzi tu o ziemię znajdującą się we własności skarbu państwa ale wszystkie pola prywatnych rolników na terenie na którym polujemy. Bardziej niezrównoważonym są koszty związane ze szkodami jakie wyrządzą zwierzęta. Te kształtują się różnie w zależności od wielu czynników. Stopnia zagospodarowania łowiska (stosowanie poletek zaporowych czy żerowych uprawianych dla dzikich zwierząt przez koła łowieckie) ilości godzin spędzonych na pilnowaniu pól w trudnym okresie przed żniwnym, zasobnością łowiska. Koszty te przeważnie to od kilku tysięcy złotych nawet do kilkuset. Mało kto wie, że jeżeli myśliwi nie zrealizują planu związanego z odstrzałem jeleni muszą płacić kary Lasom Państwowym za szkody w młodym drzewostanie wyrządzonym przez wymienione. Zapytacie gdzie jest ten haczyk?... Tylko koszty i koszty. No tak są też „zyski” no nie… źle to nazwałem.   Przychody to lepsze określenie. Powstają one ze sprzedaży tusz upolowanych zwierząt. Płacą one w ten sposób za ochronę, opiekę i za to co zjadły rolnikom. A jeżeli szkód jest tak dużo, że pieniędzy nie starcza? No cóż … wtedy myśliwi muszą dopłacić ze swojej kieszeni. W ten właśnie sposób wygląda Ten „Łowiecki ekonomiczny łańcuch troficzny”.  Mam nadzieję że teraz będziecie mieli do łowiectwa i myśliwych troszkę inne podejście.
Nasze hobby to dla Państwa Polskiego sposób na spore zyski, oszczędności i pozbycie się strupa na głowie. Gdyby nie nasza profesja wszystkie szkody pokrywali by podatnicy (wszyscy obywatele). Z tego powodu będę bronił tezy, że myśliwy jest ekologiem. Tu zwracam się do wszystkich, którzy za ekologów się uważają a myśliwych mają tylko za „morderców”. Pochwalcie się ile godzin w ciągu roku poświęcacie czynnej ochronie… no i ile własnych pieniędzy wyjętych z własnej kieszeni wydajecie na chronienie przyrody. Niestety znam takich „EKOLOGÓW” co tylko krzyczeć potrafią. Zbierają się w organizacje które wymuszają „Eko-haracze”. Blokują budowy dróg itp. A pozyskane pieniądze przeznaczają na co najmniej niejasne cele.
I jeszcze tak na koniec. Coś na myślenie. Są takie miejsca w których nie ma myśliwych. Dziwnym trafem w miejscach tych nie ma też zwierzyny. Dlaczego? … A to dlatego że kłusownicy nie mają żadnych zasad  i biorą od natury do spodu. Natura musi być w jakiś sposób regulowana.

Czy Łowiectwo to najlepsza forma? Nie wiem. Chyba póki co innego sposobu niema.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz