Od paru dni tłucze mi cię po
głowie „Łańcuch troficzny”. No wiecie materia w postaci minerałów
transportowana jest do roślin, te zjadają zwierzęta roślinożerne, które zjadają
drapieżniki a te po dokonaniu żywota rozkładane są przez drobnoustroje i
minerały wracają z powrotem do ziemi. W ten sposób kółko się zamyka. Wiadomo
opis ten jest bardzo spłycony, ale nie o to chodzi. To nie lekcja biologii więc
nie będę się jakoś mocno zagłębiał w ten temat. Po co więc o tym w ogóle piszę?
A no właśnie przez to, że na tym przykładzie chcę pokazać „Łowiecki ekonomiczny
łańcuch troficzny”. W łańcuchu tym znajdują się zwierzęta myśliwi i rolnicy.
Rolnik to taka roślinka, która inwestuje w uprawy. Zwierzyna jest roślinożercą
i powoduje straty ekonomiczne u rolników. Myśliwy zaś to taki drapieżnik który eliminując cześć
zwierzyny oddaje rolnikowi co ten stracił. Każdy wie, że ekonomia rządzi
światem i w ten sposób można opisać każdą dziedzinę życia. Jak to dokładnie wygląda? Ci którzy myślą, że można na tym zarobić czy
nawet się dorobić niech czytają dokładnie, a jeśli nie uwierzą zapraszam na
staż i niech „dorobią” się na łowiectwie.
Myśliwy żeby mógł uprawiać swoje hobby musi być
członkiem koła łowieckiego (nie zawsze ale o tym w innym temacie). W ciągu roku
ponosi on koszty finansowe. Mianowicie płaci on składkę za przynależność do PZŁ
oraz składkę do koła. Oprócz tego sporo kosztują dojazdy do łowiska i to nie
tylko te związane z samym polowaniem ale te związane z dokarmianiem,
inwentaryzacją czy budową urządzeń łowieckich
czy uprawianiem pól. Nawet po upolowaniu zwierzęcia pojawiają się kłopotliwe
obowiązki związane z patroszeniem i odwiezieniem zwierzęcia na skup. Często
wiąże się to z wynajęciem ciągnika czy przyczepy bo jeleń czy duży dzik to
często nie lada kłopot. To są koszty myśliwego. Ten jest tylko jedną z wielu
komórek jakie składają się na koło łowieckie. W takim razie jakie koszty ma
koło łowieckie. Pierwszym podstawowym kosztem jest opłata za dzierżawiony od
państwa teren łowiecki. Ten jest stały i do przełknięcia. Nie chodzi tu o ziemię znajdującą się we
własności skarbu państwa ale wszystkie pola prywatnych rolników na terenie na
którym polujemy. Bardziej niezrównoważonym są koszty związane ze szkodami jakie
wyrządzą zwierzęta. Te kształtują się różnie w zależności od wielu czynników.
Stopnia zagospodarowania łowiska (stosowanie poletek zaporowych czy żerowych
uprawianych dla dzikich zwierząt przez koła łowieckie) ilości godzin spędzonych
na pilnowaniu pól w trudnym okresie przed żniwnym, zasobnością łowiska. Koszty
te przeważnie to od kilku tysięcy złotych nawet do kilkuset. Mało kto wie, że
jeżeli myśliwi nie zrealizują planu związanego z odstrzałem jeleni muszą płacić
kary Lasom Państwowym za szkody w młodym drzewostanie wyrządzonym przez
wymienione. Zapytacie gdzie jest ten haczyk?... Tylko koszty i koszty. No tak
są też „zyski” no nie… źle to nazwałem.
Przychody to lepsze określenie. Powstają one ze sprzedaży tusz
upolowanych zwierząt. Płacą one w ten sposób za ochronę, opiekę i za to co
zjadły rolnikom. A jeżeli szkód jest tak dużo, że pieniędzy nie starcza? No cóż
… wtedy myśliwi muszą dopłacić ze swojej kieszeni. W ten właśnie sposób wygląda
Ten „Łowiecki ekonomiczny łańcuch troficzny”.
Mam nadzieję że teraz będziecie mieli do łowiectwa i myśliwych troszkę
inne podejście.
Nasze hobby to dla Państwa
Polskiego sposób na spore zyski, oszczędności i pozbycie się strupa na głowie.
Gdyby nie nasza profesja wszystkie szkody pokrywali by podatnicy (wszyscy
obywatele). Z tego powodu będę bronił tezy, że myśliwy jest ekologiem. Tu
zwracam się do wszystkich, którzy za ekologów się uważają a myśliwych mają
tylko za „morderców”. Pochwalcie się ile godzin w ciągu roku poświęcacie
czynnej ochronie… no i ile własnych pieniędzy wyjętych z własnej kieszeni
wydajecie na chronienie przyrody. Niestety znam takich „EKOLOGÓW” co tylko
krzyczeć potrafią. Zbierają się w organizacje które wymuszają „Eko-haracze”.
Blokują budowy dróg itp. A pozyskane pieniądze przeznaczają na co najmniej
niejasne cele.
I jeszcze tak na koniec. Coś na
myślenie. Są takie miejsca w których nie ma myśliwych. Dziwnym trafem w
miejscach tych nie ma też zwierzyny. Dlaczego? … A to dlatego że kłusownicy nie
mają żadnych zasad i biorą od natury do spodu. Natura musi być w jakiś sposób
regulowana.
Czy Łowiectwo to najlepsza forma?
Nie wiem. Chyba póki co innego sposobu niema.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz