No i stało się … Nie ma nic piękniejszego jak zespół w pełnej krasie wraz z naszymi towarzyszkami życia. To moment, w którym w końcu nasze Panie mogły się przekonać po co znikamy z domu i co w tym czasie robimy.
Początkowe napięcie szybko rozładował Wiesiek … może dlatego, że jako jedyny był w tym dniu singlem.
Spotkanie zaczęliśmy oczywiście sygnałami… dopiero potem polała się wódeczka.
Moja żoncia miała możliwość pokazać chłopakom jak się dmucha.
„Edzia” jak zwykle stanęła na wysokości zadania i jako gospodyni okupowała „nowiuśkiego” grilla.
Mieliśmy również przyjemność poznać najbliższych sąsiadów naszego miejsca spotkań. To oni ostatnimi czasy byli zmuszeni słuchać naszych koncertów na wolnym powietrzu.
Zabawa i żarty przerodziły się w śpiewy, a towarzystwo nie miało ochoty wracać do domów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz