Jest coś co nie daje mi spokoju, co doprowadza do tego, że marznę na przysłowiowym drzewie w środku nocy wpatrując się w majaczące cienie i czarne plamy. Kto tego nie spróbował pewnie mnie nie zrozumie. Znajdą się tu pewnie i tacy którzy bez zastanowienia będą pluć mi w twarz wyzywając od morderców napawając się radością z dobrze wykonanej pracy „EKOLOGA”. Jestem gotowy i na to. W zasadzie to nawet na to liczę i nie jest to spowodowane jakąś dewiacją a chęcią przedstawienia swoich racji i podjęcia dialogu.

Ci, którzy spodziewają się tutaj tylko krwawych relacji z polowań pewnie się zaskoczą bo mam zamiar pisać i pokazywać to co w łowiectwie najcenniejsze:
Tradycje, gwarę, muzykę, kynologię łowiecką, sokolnictwo, gospodarkę łowiecką. Na temat polowania pewnie też coś będzie.
I to pewnie tyle tytułem wstępu. Czas pokaże jak się to wszystko rozwinie...


piątek, 2 września 2016

I OTWARTE WARSZTATY TROPOWCÓW I POSOKOWCÓW OKRĘGU RZESZOWSKIEGO.

W okręgu Rzeszowskim „w psich sprawach” coś się ruszyło. Nie można popadać w Huraoptymizm bo to dopiero dobrego początki, ale jak znam Tych, którzy się tym zajęli to jestem spokojny. Po ostatnim szkoleni dla instruktorów kynologicznych, które było mocno teoretyczne przyszedł czas na praktykę.
I OTWARTE WARSZTATY TROPOWCÓW I POSOKOWCÓW OKRĘGU RZESZOWSKIEGO.
Na miejsce dojechaliśmy o godzinie ósmej. Powitał nas rześki poranek i w sumie bardzo ładny Ośrodek Wypoczynkowy „Bukowiec” w Brzezinach koło Wielopola Skrzyńskiego. Dojazd, czyli polna kamienista, stroma droga nie napawała optymizmem. Ponieważ byliśmy przed czasem nic nie wskazywało na to, co ma nastąpić. Parę psów myśliwskich i ich menerów krzątało się spokojnie. Ponieważ jak zwykle bywa, miałem być sygnalistą, wraz z Mateuszem (stażystą sygnalistą) zgłosiłem się do organizatorów celem omówienia szczegółów. W tym miejscu warto przedstawić głównych aktorów i organizatorów szkolenia. Tomasz Kliś (przewodniczący komisji Kynologicznej) wraz z członkami komisji odpowiedzialni byli za sprawy organizacyjne natomiast Kolega Rafał Malec i Maciej Kopeć -Członkowie Zarządu Klubu Posokowca (członka ISHV czyli Internationale Schweißhundverband - międzynarodowego stowarzyszenia stojącego na straży prawidłowej hodowli i rozwoju cech użytkowych posokowców bawarskich i hanowerskich) byli głównymi prelegentami i instruktorami zajęć praktycznych z psami. Mieliśmy również przyjemność skorzystać z wiedzy Pani Anny Rogowskiej - Przewodniczącej ZKwP oddział Rzeszowie, która w niedzielę wprowadzała nas w tajniki wystawiania psów na wystawach „piękności”. Wszystkiemu temu, co miało miejsce przyglądał się, wsłuchiwał i wspierał merytorycznie Członek Komisji Kynologicznej Naczelnej Rady Łowieckiej Kol. Dariusz Hutka.
Przyszedł wreszcie czas na rozpoczęcie. Po przywitaniu wszystkich zabrzmiały myśliwskie rogi grając „Fanfary kynologiczne” kolejno Erwina Dębinioka i Reinholda Stief’a. Koledzy instruktorzy przeszli do omówienia stanu naszej myśliwskiej kynologii prostując mity dotyczące szkolenia psów tropowych.
Dla mnie osobiście dużym zaskoczeniem było nie używanie farby do układania ścieżek tropowych, co sam będąc jeszcze stażystom pomagałem robić, nawet na konkursach międzynarodowych. Koledzy opowiadali o sukcesach i porażkach z konkursów w krajach europejskich i o doświadczeniach, jakie zdobyli obserwując pracę tamtejszych psów i menerów.  Po ciekawej prelekcji przyszedł czas na praktykę. Udaliśmy się do lasu gdzie mieliśmy możliwość zapoznać się z obsługą butów tropowych i poznać tajniki kładzenia ścieżki tropowej. Mój pies, pointer (chociaż trochę z innej bajki), bez żadnych problemów poradził sobie z tropem co połaskotało moje ego. Jego chodzenie pośrednim wiatrem na konkursach dla wyżłów, za co obcinano nam punktację wreszcie się przydało! Kto wie, może kiedyś spróbujemy sił w konkursie na „Wyżła Wszechstronnego”. Po obiedzie przyszedł czas na dalszą teorię. Omówiono ubiór, zarówno psa jak i przewodnika. Przedstawiono argumenty, jakie przemawiają za bezwzględnym dochodzeniem postrzałków w dzień a nie jak by chcieli zgorączkowani koledzy po strzale – w nocy. Przedstawiono w liczbach sukcesy psów i menerów z pogotowia postrzałkowego, jak również wymiar ekonomiczny dla kół łowieckich, które mogły być pozbawione dochodu z tytułu nieodnalezionej tuszy.
Gdy słońce powoli chowało się za wzniesienia naszej kotlinki przyszedł czas na integrację. Przy zapachu z grilla i smaku przeróżnych specyfików snuły się wesołe opowieści, o psach, polowaniu i wszystkim, co związane jest naszą pasją. Niestety noc była krótka, a dzień zaatakował nas znienacka.
Ci, którzy nie zdecydowali się zostać na noc w ośrodku powoli zjeżdżali się na miejsce zbiórki. Wyglądali świeżo i nie przedstawiali charakterystycznego zmięcia po nieprzespanej nocy, choć pewnie bym się z nimi nie zamienił. W drugim dniu rządziła Pani Ania i jej „Młodzi Prezenterzy”, którzy w sposób praktyczny pokazywali jak zaprezentować psa myśliwskiego na wystawie. Nasi koledzy mieli sposobność poćwiczyć bieganie z psem na „ringówce” ustawianie. Jest to coś, co bagatelizowane, w trakcie wystaw obniża oceny naszych psów. Po próbach wystawowych, które wcale nie okazały się łatwe przeszliśmy do ćwiczeń z posłuszeństwa. Przećwiczyliśmy chodzenie przy nodze, odłożenie, pracę z gwizdkiem. Psy, które nie miały dotąd okazji zaznajomić się z hukiem wystrzału z broni myśliwskiej miały również i taką sposobność. Tak dobrnęliśmy do godzin popołudniowych, Pozostało nam już tylko odebrać pamiątkowe dyplomy i powrócić do domu.
Mam nadzieję, że pozostali uczestnicy podzielają moją opinię i wynieśli sporo nowej wiedzy z tych krótkich dwóch dni. Myślę, że jak powiedziała się A… to w przyszłym roku uda się powiedzieć B… i znów się spotkamy.  

Do zobaczenia za rok!  
Obszerna fotorelacja w galerii na stronie głównej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz