Jest coś co nie daje mi spokoju, co doprowadza do tego, że marznę na przysłowiowym drzewie w środku nocy wpatrując się w majaczące cienie i czarne plamy. Kto tego nie spróbował pewnie mnie nie zrozumie. Znajdą się tu pewnie i tacy którzy bez zastanowienia będą pluć mi w twarz wyzywając od morderców napawając się radością z dobrze wykonanej pracy „EKOLOGA”. Jestem gotowy i na to. W zasadzie to nawet na to liczę i nie jest to spowodowane jakąś dewiacją a chęcią przedstawienia swoich racji i podjęcia dialogu.

Ci, którzy spodziewają się tutaj tylko krwawych relacji z polowań pewnie się zaskoczą bo mam zamiar pisać i pokazywać to co w łowiectwie najcenniejsze:
Tradycje, gwarę, muzykę, kynologię łowiecką, sokolnictwo, gospodarkę łowiecką. Na temat polowania pewnie też coś będzie.
I to pewnie tyle tytułem wstępu. Czas pokaże jak się to wszystko rozwinie...


środa, 1 października 2014

Korzenie


Wielu „starych” myśliwych uzurpuje sobie prawo do polowań na zasadzie dziedziczenia. Polował mój dziad, mój ojciec i mój syn polować będzie! Zgadzam się. Pewnie ja też będę chciał żeby mój syn polował (jeśli zechce)… ale.  No właśnie jest jednak „ale”.  Łowiectwo to nie stan szlachecki należący się z urodzenia. Polski Związek Łowiecki powinien być dostępny dla wszystkich, którym jest blisko do przyrody. Znam sporo wartościowych ludzi z pasją, którzy nie mają szans na polowanie bo nie mają „korzeni”. Wiem, że tacy ludzie są często wiele bardziej wartościowi dla łowiectwa niż ci synowie, którzy robią to czego nauczył ojciec (a nie zawsze przykład płynący jest godny naśladowania). Ludzie z zewnątrz pozbawieni są naleciałości z przeszłości, są otwarci na zmiany i wiedzę przyrodniczą. Potrafią odrzucić bzdury jakie czasem słyszę od tych „młodych ukorzenionych”.
Bez świeżej krwi w tym zamkniętym środowisku będzie jak w rodach królewskich gdzie zbyt bliskie koligacje prowadziły do ułomności, skrzywień i chorób psychicznych.
Jest nas w Polsce sto tysięcy i w gazetach mądrzy ludzie zastanawiają się jak to zrobić by było nas więcej. Przecież to takie proste! Przyjmować na staż wszystkich którzy chcą. Nie koniecznie wszystkich po stażu przyjmować do koła czy dopuszczać do egzaminów. Od tego jest staż żeby poznać kandydata. No tylko jak staż jest sponsorowany i stażysta nawet nie pojawia się na polowaniu, nigdy nie chodził w nagance to wiedzcie, że te jego pieniądze to nie wszystko. Pewnie pomaga to w kłopotach finansowych ale jest to działanie krótkowzroczne. Takie koła też niestety poznałem. Wszyscy chcą rządzić a do pracy nie ma chętnych. W ekstremalnych przypadkach nie ma nawet rąk do realizacji planu polowań a bo pada, a bo komary, brak czasu. I co, że taki wpłacił pieniądze jak w głowie ma tylko pochwalić się kolegom, że jest myśliwym, ma broń itd…
No i jak zwykle w trakcie pisania schodzę z głównego tematu. Żebyście nie myśleli, że tak mocno naciskam na tych „ukorzenionych” bo sam taki nie jestem to chcę się Wam pochwalić, że jednak i u mnie jakiś korzonek jest. Przez przypadek grzebiąc po starych dokumentach po moim dziadku znalazłem To!

Z opowieści rodzinnych wyszło, że zaraz po wojnie mój dziadek pracujący w Urzędzie Repatriacyjnym w Łobezie koło Białogardu był członkiem PZŁ. Z tego co wiem to nie była jednak jego „bajka” a raczej wpływ kolegów. Babcia też miała wpływ na tłumienie nowych zainteresowań i po powrocie w rodzinne strony dziadek stracił kontakt łowiectwem.
Z dziadkiem związana jest jeszcze jedna pamiątka. Z punktu widzenia myśliwego to trofeum liche ale ja zawsze chciałem je mieć. Teraz wisi w moim salonie i tylko wyryty w czaszce rok pobudza wyobraźnię (1902). Nikt nie wie z kąt te parostki się wzięły w domu rodzinnym. Jest nawet hipoteza, że mogą pochodzić z Pałacu w Przecławiu gdzie bywał i polował Henryk Sienkiewicz a może kozioł owy należał do hrabiego Reya? Kto to wie.
No i zrobiło się historycznie i romantycznie…
Z tego wątku rodzi się nowy dotyczący trofeów myśliwskich, zdjęć z upolowaną zwierzyną i kompletnego braku zrozumienia tego tematu. Obiecuję, że niedługo spróbuję to wyjaśnić.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz