Wcale nie było łatwo. Pewnie
nigdy nie jest. Skończyłem studia i rozpocząłem powrót do domu. Z Olsztyna
do Mielca wracałem prawie trzy lata zahaczając o Kraków i Anglię. Wróciłem do
swojej „małej ojczyzny” i w żaden sposób nie mogłem przebić się przez mur jaki
stawiają myśliwi nieznajomym. Ja chciałem tyko założyć zespół a gdy tylko
przyznawałem się, że jestem już myśliwym niestowarzyszonym wszyscy ucinali
rozmowę. Pewnie nie tylko ja miałem takie problemy. No cóż w gazetach dla
myśliwych wiele się pisze o modelu skandynawskim łowiectwa. Prowadzi się
dywagacje na temat „jak tu zrobić żeby myśliwych w Polsce było więcej” a odpowiedz jest oczywista.
Wystarczy przyjmować chętnych. Nie mówię, że wszystkich jak leci bo to nie o to
chodzi ale nie rozumiem dlaczego łowiectwo ma być przekazywane jak „szlachectwo”
z pokolenia na pokolenie. Znam przykłady myśliwych, którzy nigdy nie powinni
polować a przykład jaki dają swoim synom prowadzi tylko do pogłębiania patologii
w naszych kręgach… Łowiectwo nie powinno być też wyznacznikiem statusu
materialnego. Czasem „gołodupiec z pasją potrafi zrobić wiele więcej dobrego
niż niejeden „kasiasty” co żyje przeświadczeniem, że jest już takim panem, że
wszystko mu się należy.
No ale do
rzeczy bo schodzę z głównego tematu. W sierpniu 2008 roku po rozesłaniu
zaproszeń, do Mieleckich Kół Łowieckich o współpracy w zakresie organizowania (społecznie)
kursu dla sygnalistów myśliwskich, zgłosiło się zaledwie dwie osoby. Miał to
być sposób na stworzenie podwalin zespołu. Niestety nikłe zainteresowanie nie
pozostawiało złudzeń. Na przełomie marca i kwietnia 2009 roku po akcji
plakatowej, informującej o naborze do tworzącego się zespołu, odezwał się tylko Kamil Pezda. Od
tego momentu było już zdecydowanie łatwiej. Po dwóch tygodniach dołączyli do
nas Marek i Maciej. Niestety nie podam ich nazwiska bo sobie tego nie życzą
(już mnie nie lubią… życie). Po kilku próbach zespół dostał szansę zaistnienia
po raz pierwszy.
Odbyło się to 9 maja 2009 w „Zajeździe Anna”, podczas uroczystości
poświęcenia kapliczki świętego Huberta. Dzień ten oficjalnie obraliśmy jako
datę powstania zespołu. Ze względu na
obecność Kamila w tym dniu na studiach , imprezę tą zagraliśmy w składzie
okrojonym (trio). Wprawdzie nie mieliśmy jeszcze umundurowania, ale z wielkim
zapałem ruszyliśmy do pracy. Na zachętę otrzymaliśmy poważne wsparcie od
Łowczego Okręgowego Zdzisława Ziobrowskiego z Rzeszowskiego Zarządu PZŁ w
postaci dwóch nowych plessów. Efektem naszej inauguracji było zaproszenie na
Strzeleckie Mistrzostwa Kół Łowieckich Okręgu Rzeszowskiego, które odbyły się
7-ego czerwca 2009 roku na strzelnicy w Borze koło Rzeszowa. Była to pierwsza
szansa na zaprezentowanie się prawie wszystkim reprezentacjom Okręgu.
W krótkim czasie dostaliśmy
propozycje zagrania Mszy Hubertowskiej, podczas uroczystości poświęcenia
sztandaru Koła Łowieckiego „Przepiórka”
w Mielcu w dniu 16.08.2009 (to jeszcze nie było moje koło). Na tą okoliczność
przygotowaliśmy dziesięć utworów liturgicznych, oraz zamówiliśmy sobie zielone
spodnie od munduru, zielone krawaty i kapelusze. Msza w Jaślanach była bardzo
uroczysta, a my w zwartym kwartecie dętym dokonywaliśmy ekwilibrystycznych
wyczynów na chórze, uciekając na dwóch metrach kwadratowych przed suwakiem
naszego puzonisty, jednocześnie broniąc się przed wpadnięciem w czarną dziurę w
podłodze. Kto był na chórze w kościele w Jaślanach wie o czym piszę. Po mszy
zostaliśmy zaproszeni do „Zajazdu Anna” na biesiadę.
Przyszedł wreszcie czas by
spróbować swoich sił w jakimś konkursie.
Wybór padł na „IX Kresowy
Konkursu Sygnalistów Myśliwskich – Biłgoraj 2009” (21.10.2009), „Termin
były dogodny, a i droga niedaleka, więc wyszlifowaliśmy program i do boju…
Przystąpiliśmy do rywalizacji w klasie MSH czyli muzyki salonu
hubertowskiego. Uczestników w Biłgoraju było sporo. Po długim oczekiwaniu
przyszła dla nas chwila prawdy…. Po występie dostaliśmy gromkie brawa
i wkrótce okazało się, że stajemy na najwyższym stopniu podium.
Utwierdziło nas to, w przekonaniu, że to co robimy ma sens, a muzyka myśliwska
ma w sobie „to coś”(zdjęcia w osobnej galerii). Przyszła jesień i wielkimi krokami zbliżało się
rozpoczęcie sezonu polowań zbiorowych.
Okręgowe Hubertowiny odbyły się 3
listopada w Miłocinie koło Rzeszowa, a nasz zespół miał przyjemność uświetnienia
swą grą uroczystej mszy. Zagraliśmy również polową mszę 8 listopada na działce
łowieckiej koła „Bażant” w Borowej koło Mielca.
Kolejnym naszym występem był
koncert zagrany 19 listopada w Rzeszowskim Ratuszu podczas „Hubertowskich
spotkań z ludźmi nauki i kultury”. W repertuarze 20 minutowego wystąpienia
znalazły się utwory z oper Carla Marii Webera o tematyce łowieckiej, utwory z
Mszy Hubertowskiej, utwory barokowe oraz klasyczne utwory Jana Sebastiana
Bacha „Aria na strunie G”. Koncert
składał się z dwóch części oficjalnej dla zgromadzonych gości, oraz drugiej
granej z balkonu ratuszowego dla znajdujących się na rynku mieszkańców (do posłuchania tutaj
https://www.youtube.com/watch?v=vzgBSuKQO34 ).
W okresie przedświątecznym rozpoczęliśmy pracę nad koncertem kolęd. To
tej jesieni zostałem przyjęty w poczet członków KŁ „Przepiórka” w Mielcu.
Zrodził się więc pomysł zagrania podczas pasterki w Jaślańskim kościele.
Proboszcz bardzo życzliwie podszedł do inicjatywy i tak w wigilię 2009 roku
wraz z tamtejszą scholą wzięliśmy udział w tej pięknej uroczystości.
Pierwszy rok naszej działalności
dobiegał końca i muszę powiedzieć że z perspektywy czasu był to naprawdę fajny
i intensywny okres. Naprawdę działo się wiele. Okazało się również, że dzięki
opracowanym kolędom udało nam się zdobyć sponsora na umundurowanie myśliwskie.
Zarząd Okręgowy PZŁ w Rzeszowie z Łowczym Okręgowym Zdzisławem Ziobrowskim na
czele zrobił nam ten piękny prezent a my już w kompletnych mundurach zagraliśmy
świąteczny koncert podczas „Spotkania opłatkowego Kół Łowieckich okręgu
Rzeszowskiego 29 grudnia 2009 w Rudnej Małej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz