Jest coś co nie daje mi spokoju, co doprowadza do tego, że marznę na przysłowiowym drzewie w środku nocy wpatrując się w majaczące cienie i czarne plamy. Kto tego nie spróbował pewnie mnie nie zrozumie. Znajdą się tu pewnie i tacy którzy bez zastanowienia będą pluć mi w twarz wyzywając od morderców napawając się radością z dobrze wykonanej pracy „EKOLOGA”. Jestem gotowy i na to. W zasadzie to nawet na to liczę i nie jest to spowodowane jakąś dewiacją a chęcią przedstawienia swoich racji i podjęcia dialogu.

Ci, którzy spodziewają się tutaj tylko krwawych relacji z polowań pewnie się zaskoczą bo mam zamiar pisać i pokazywać to co w łowiectwie najcenniejsze:
Tradycje, gwarę, muzykę, kynologię łowiecką, sokolnictwo, gospodarkę łowiecką. Na temat polowania pewnie też coś będzie.
I to pewnie tyle tytułem wstępu. Czas pokaże jak się to wszystko rozwinie...


O mnie

Jako mały dzieciak przypadkowo znalazłem się na „Odłowie żywych zajęcy” w Kole Łowieckim „Przepiórka” w Mielcu. „JA” bez żadnych tradycji łowieckich w rodzinie… no i zaczęło się. Moje życiowe tory raz po raz przestawiały zwrotnicę w „tym” kierunku i z każdym rokiem młodzieńcze pragnienia stawały się coraz bardziej wyraziste i tak realne…    
Wszystko nabrało tempa dzięki muzyce… tak. To od muzyki myśliwskiej wszystko się zaczęło. No może za dużo powiedziane. Kolega mojego taty, myśliwy który zabierał mnie w nagankę, był zarazem sygnalistą myśliwskim. Strasznie mnie to kręciło… widok zwierzyny, głos rogu niosący się po lesie. To były piękne czasy.
Na studiach przez przypadek trafiłem na próbę sygnalistów myśliwskich do Zarządu Okręgowego PZŁ. Wtedy zrozumiałem, że moje młodzieńcze marzenia są na wyciągnięcie ręki. Kiedyś na próbie w luźnej rozmowie wyznałem, że tak właściwie to ja też bym chciał polować, wszystko poszło lotem błyskawicy. W pół godziny naskrobałem podanie o staż i zanim zdążyłem wszystko przemyśleć, rozgonić te marzenia, które nigdy miały się nie spełnić, moje podanie leżało już na biurku pracownika zarządu. Kolega Mariusz, który je przyjmował, został opiekunem mojego stażu, a zarazem mentorem, który we wszystko mnie wprowadził. Jego nauki i przykład jaki mi dawał odcisnęły piętno na mojej łowieckiej przyszłości. To właśnie za jego przyczyną na zbiorówkach mam dubeltówkę pieszczotliwie zwaną  „Kaśką” a nie boka jak większość „młodych myśliwych. Nie używam wojskowej kamizelki taktycznej z mnóstwem kieszonek a klasyczną skórzaną torbę itd…
Kosztem swojego wolnego czasu i mojej rodziny zajmuję się układaniem Pointera „Borysa” (wyżła angielskiego krótkowłosego), jestem sekretarzem Komisji Kultury i Promocji Łowiectwa przy Okręgowej Radzie Łowieckiej PZŁ w Rzeszowie, Prezesem Stowarzyszenia Przyrodniczo-Kulturalnego „Hubertus”, kierownikiem Zespołu Muzyki Dworskiej i Myśliwskiej „Echo Kniei” oraz Podkarpackiego Zespołu Sygnalistów Myśliwskich „Kordelas”….

No i coś o czym nie można nie napisać… jestem członkiem Koła Łowieckiego „Przepiórka” w Mielcu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz